sobota, 25 września 2010

Rocca di Garda. Ile prawdy w legendzie?


                                                          Punta San Vigilio
Od niedzieli, przez kolejne dni niebo spogląda dobrotliwie niebieskim okiem, a słońce wita jasnym spojrzeniem. Aura  sprzyja, czas nie ogranicza, pośpiech nie ponagla, cieszymy się  swobodą. Już od rana wiem, że takie dni zapowiadają niespodzianki i niecierpliwie przebieram nogami przed kolejną wyprawą. Ciekawość odkrywania ciągle pcha do przodu, każe wychodzić z domu i wkraczać do świata podróżników i odkrywców. Bliskie obcowanie z naturą, często prawie w intymnym kontakcie, działa  kojąco i daje radość.
Po doświadczeniach, hmmm... ehm, ehm... speleologicznych zdobywanych w grotach di Varone przyszedł czas na alpinistyczne wspinaczki w sensie, jak najbardziej dosłownym. 

Rocca di Garda to formacja skalna u przedsionka Alp. Płasko ścięty wierzchołek nadał górze charakterystyczny kształt trapezu. Wiele razy odwiedzaliśmy przytulone do skały, atrakcyjne turystycznie miasteczko Garda. Sama góra stanowiła dla nas tajemnicę, która czekała na swoje odkrycie, aż do dzisiaj.


Z oddali  wzniesienie wydaje się łagodne, przyjazne i dostępne. Zaparkowaliśmy samochód u stóp góry i polegając już tylko na własnych nogach ruszyliśmy na szczyt. Droga pod górę  zaprowadza do maleńkiego przysiółka z niezdarnie przyklejonymi do siebie domami, powykrzywianymi pochyłością terenu. 

W ciasnej architektonicznie przestrzeni wygospodarowano miejsca dla roślin. Skromne progi domów ubogacają  kwietne ozdoby i zioła w donicach: rozmaryn, tymianek, lawenda. Na niewielkim  podwórku winorośl fantazyjnie oplata balkon. Wystarczy wyciągnąć rękę po dojrzałe grona opadające  girlandami tuż nad głową. W ogródkach na długich szypułkach wznoszą się kolorowe cynie.






Ale, oto znikają zabudowania i ponad dachami domów otwiera się wolna przestrzeń. W oddali majaczą wyższe partie wzniesień alpejskich. Zbocza bliższych wzgórz pokrywają tarasowe ogrody winorośli, gaje oliwne i strzeliste w pionie cyprysy.Jesteśmy w połowie drogi na szczyt, przy drewnianej ławce kontemplujemy  górski  krajobraz.

Schodzący z góry wędrowcy uśmiechami mobilizują do dalszej wspinaczki. Ruszamy dalej wolno w górę uważni na skrywane na wzgórzu niespodzianki. Antresole oplata winorośl, na gronach napęczniałych od soku migocą plamki słońca.  

W niektórych miejscach zieleń przerzedza się i odsłania  przestrzeń z widokiem na okoliczne wzgórza i jezioro. Jest tu wszystko co kocham w Italii: góry, jezioro, drzewka oliwne, winorośl, ciemne cyprysy, delikatne daglezje. Z wysokości, półwysep zamykający od północy miejscowość Garda  z Punta San Vigilio, przypominają  zanurzonego w wodzie krokodyla.
                                                     Punta San Vigilio


Tablica przy ścieżce zapowiada rychłe ukończenie wspinaczki i dostarcza informacji na temat średniowiecznej twierdzy wzniesionej tu na przestrzeni V wieku. Atutem zamku były naturalne warunki obronne, od wschodu dostępu broniło strome zbocze i długi mur, od zachodu skała graniczyła z jeziorem. Zamek pełnił ważną rolę obronną od końca cesarstwa rzymskiego do końca XII wieku, a jego rozkwit przypadł na czasy królestwa Longobardów i władztwa  Karolingów.


Tak, jak przed wiekami i dziś zdobycie twierdzy od strony wschodniej nie jest łatwe, a droga na szczyt wymaga pokonania  jeszcze wielu schodów w górę.     

                                                             Riviera degli Olivi.


Tu, wysoko na szczycie skały, odległości w poziomie skracają się. Na sąsiednim wzgórzu, białe ściany klasztoru Camaldolesi odcinają się od ciemnej zieleni cyprysów. Tylko te mierzone w pionie odległości nie ulegają  złudzeniu perspektywicznego skrótu, a wręcz wydłużają się. Spoglądam w dół na miasteczko, wszystko jest takie nieprawdopodobnie malutkie-domy, ulice, samochody, łódki. Tylko krokodyl z Punta San Vigillio wyraźniejsze przybrał kształty i trwa w bezruchu panując nad zatoką Riviera degli Olivi.
Gardesana  niczym srebrna wstążka opasa wybrzeże Lago Di Garda. Przyklejone do niej skupiska budynków to kolejno, jak okiem sięgnąć, Bardolino i dalej Lazise.
Wzrok jak ptak szybuje w przestrzeni ponad zielonymi wzgórzami, lazurowym akwenem jeziora i dalej ku nieskończoności, przystań  odnajduje na szczycie góry. Na poziomkowej polanie gości podejmuje konik polny, a stare dęby zapraszają na odpoczynek w cieniu rozłożystych konarów. 
Wśród zarośli odnajdujemy resztki  murów średniowiecznego zamku. Zastany stan rzeczy nie dziwi, czas skruszył stare kamienie, a resztki zmurszałych murów zaanektowały dzikie pnącza. Pozostaje nam wierzyć, że zamek nie był łatwy do zdobycia skoro Adelaida di Canossa  schroniła się tu przed królem Ottonem I chcącym pojąć ją za żonę. Ile prawdy w tej legendzie, nie wiadomo? 
  

widok z góry od strony wschodniej




                                                                     Riviera degli Olivi.

                                                   klasztoru Camaldolesi
                                                              Madonna del Pign



11 komentarzy:

  1. Bożenko czytam z wielka radością Twoje odkrywanie ciekawych Italii.
    Twoje opisy są tak realistyczne że miałam wrażenie że idę z Tobą na górę.
    Mam nadzieje że jeszcze będzie mi dane pojechać do mojej ukochanej Italii.
    Pozdrawiam jesiennie i kolorowo
    jaga

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezmiennie zachwycają mnie drzewa oliwne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciociu- piękne zdjęcia, piękne widoki, zazdrościć. Ale i mnie czeka wkrótce odkrywanie nowego kraju, który już trochę znam. Przyszedł czas na pożegnanie się z Rumunią. A Magda, czym się pewnie mama już pochwaliła dostała pracę niedaleko Was :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I pomyśleć, że zawsze omijałam Jezioro Garda szerokim łukiem, myśląc, że nie ma tam nic ciekawego! Pluję sobie w brodę!!!
    Weryfikuję przyszłoroczne plany wakacyjne!

    dziękuję za piękną wędrówkę ;)))

    pozdrawiam cieplutko...

    OdpowiedzUsuń
  5. Migoshiu- Tak, warto tu zajrzec nad Lago di Garda, atrakcji wbród, okolice piękne!
    Agnieszko- cieszymy się z rychłego sąsiedztwa Magdy
    Bobe Majse- urokowi drzew oliwnych trudno się oprzec!
    Jago- dziekuję za głaski. Miło mi, że przyjemnie czytało sie tobie mój tekst.
    Pozdrawiam Was dziewczyny. Bożena

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie cudne widoki tylko pozazdrościć, mam nadzieję, że dzięki Magdzie w niedalekiej przyszłości znów odwiedzę ten piękny kraj.
    Swietnie to wszystko potrafisz opisać, moze będziesz drugą co wyda swojęgo bloga w postaci książki i się wzbogacisz. Czego Ci szczerze życzę!!!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mireczko, dziękuję za szczere życzenia- tak książka to by było "Coś", ale nie sądzę,że akurat drogą do bogactwa. Życzę poznawania Italii w towarzystwie Magdy.Tymczasem, miło mi, że zaglądasz na moją stronę i chcesz poznawac Włochy narazie wirtualnie. Bożena

    OdpowiedzUsuń
  8. "Nasza" Italia...gdziekolwiek, sie nie udasz, wszędzie piękne widoki.
    Widzę zmiany na stronie :). Czy udało Ci się wprowadzić je tak, jak planowałaś? Czy coś sprawia Ci kłopot z rzeczy, która wyjaśniłam w mailu?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Piekne zdjecia i opisy, przenislam sie wirtualnie do Italii na chwile. Pozdrawiam, Hania

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Bożeno, koleżanka przypomniała naszej grupie Italomaniaków ten wpis sprzed kilku już lat... Ponownie stwierdziłam, że trudno znaleźć drugą osobę, która by tak pięknie opisywała ukochane Włochy! Ma Pani niezwykły dar pióra, pióro zamienia pani w pędzel i maluje nim kolorowe, nadzwyczajnej urody obrazy... gdzie migoczą plamy słońca, a słowa oddają nastrój miejsca i chwili... Dziękuję - za to i wszystko inne! POWINNA PANI PISAĆ!!! PROSZĘ PODZIELIĆ SIĘ SWYM TALENTEM Z INNYMI!!!! Serdecznie pozdrawiam!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tymi ciepłymi słowami wylała pani miód na moje serce i rozpromieniła się moja dusza na tyle niespodziewanych pochwał, dziękuję za ten bardzo miły wpis.Pozdrawiam serdecznie:-)

      Usuń